Amazing Hanoi...

... to nie tylko nazwa naszego hotelu ale wrażenie, z jakim (niestety, już jutro :((() wyjedziemy z tego miasta. Moglibyśmy powiedzieć nawet więcej: Amazing Vietnam i też nie przesadzilibyśmy ani trochę.
Przyjeżdżając tu nie spodziewaliśmy się, że zobaczymy tyle kontrastów, tylu niezwykłych ludzi, tak zdumiewające nas czasami podejście do życia i codzienności.

Bo Wietnam to z jednej strony konieczność zatrzymania samochodu, bo akurat drogą idą krowy i butiki najdroższych marek z drugiej. Ludzie kupujący w tych butikach i ci żyjący za 10$ miesięcznie. To pola ryżowe i drapacze chmur. Kobiety w tradycyjnym trójkątnym kapeluszu z koszami zawieszonymi na 'wadze', sprawdzające e-maile przez najnowszy model iPhone'a.

Naszą przygodę kończymy jutro w Hanoi, które polubiliśmy od pierwszego wejrzenia ale doceniliśmy jeszcze bardziej przy drugim spotkaniu. To takie miasto-wieś. Niby ma ponad 6 mln mieszkańców (wyobrażacie sobie, jak żyłoby się np. w Warszawie przy takiej liczbie mieszkańców?), ale ciągle jest dzikie, pachnie jedzeniem z rozstawionych na kamieniu kuchni, pełne ludzi w tradycyjnych strojach ubranych tak nie z powodu turystów (choć tacy też są :))), ale dlatego, że tak po prostu chcą.
Jutro zamierzamy jeszcze posnuć się tu trochę, nałapać wrażeń, zamknąć pod powiekami obrazy tego niesamowitego miasta i zjeść coś pysznego :) Chcielibyśmy tu jeszcze wrócić. Ale wiemy, że kiedy wrócimy tu za jakiś czas, Hanoi nie będzie już takie samo. Bo to także miasto, które zmienia się w okamgnieniu...

Komentarze

Popularne posty