Good afternoon, Vietnam

Polska zima nie chciała nas wypuścić ze swych objęć ale - choć z opóźnieniem - wylecieliśmy :) Udało się nam także dolecieć (choć patrząc na narodowego przewoźnika nie wychodzimy ze zdziwienia, że to jeszcze nie padło...) i zakrzyknąć "Good afternoon, Vietnam". Tym radośniej, że w przeciwieństwie do większości rodaków, Wietnamczykom udało się bezbłędnie napisać nazwisko Adriana :)

Za nami już pierwsza zupa Pho (pycha), sajgonki (wprost fan-tas-tycz-ne) i spacer po centrum Hanoi. Mamy apetyt na więcej bo na pierwszy rzut oka (nie unikniemy tego porównania) podoba się nam tu o niebo bardziej niż w BKK. Mniej betonu, więcej skuterów :), klimaciarskie uliczki i trójkątne czapeczki. I jedzenie z ulicznych straganów, które pachnie cudnie i kusiło już dzisiaj. Cóż, póki co zdecydowaliśmy się na wersję bezpieczną, barową.

Aerobic w centrum miasta:


Oni są wszędzie...

I jeziorko niedaleko nas :)

PS. Pamiętacie jeszcze takie nominały? :) Czujemy się baaaaaaardzo bogaci :)

Komentarze

Popularne posty