Ha Long: nie tylko skały

Myślicie, że skalne maczugi to jedyne, co można podziwiać w czasie rejsu po Ha Long Bay? Nic bardziej mylnego. To prawda, to one ściągają tu turystów z całego świata, ale jedyną atrakcją bynajmniej nie są. Co to, to nie!

Wszystkie zorganizowane rejsy obejmują dodatkowe aktywności. W trakcie naszego mieliśmy, oczywiście, przystanek na jednej z plaż na opalanie, pluskanie się w wodzie i pływanie kajakami wokół wysepek; to zawierają wszystkie pakiety. Mieliśmy też w programie zwiedzanie jaskini i wizytę na farmie pereł. I choć do obu atrakcji byliśmy nastawieni dość sceptycznie, obie okazały się naprawdę świetne.

Naszą jaskinię – Sung Sot Cave (Amazing/Surprising Cave) – zwiedzaliśmy wcześnie rano. Teoretycznie miało to pozwolić uniknąć tłumów (teoretycznie :),  w praktyce nie da się tego zrobić). Ponad setka dość stromych stopni w górę i… dech zapiera nie tylko dlatego, że łapiesz zadyszkę. Jaskinia jest wielka, a wapienne stalaktyty, stalagmity i kolumny tworzą niezwykły labirynt. Coś jak Jaskinia Raj przemnożona przez kilka. 10.000 m2 w dwóch częściach. Już pierwsza z nich robi wrażenie, choć tylko nieśmiało zapowiada to, co można podziwiać w drugiej. Zdaniem Tho (nasz przewodnik) przypomina salę teatralną z masą zwisających z sufitu stalaktytów. Krótkie wąskie przejście i już jesteśmy w drugiej części, w której naprawdę trudno oprzeć się mówieniu co chwilę „niesamowita” (to dlatego Wietnamczycy nazywają tę jaskinię Amazing Cave). Formy skalne przyjmują tu najróżniejsze kształty i nie trzeba nawet szczególnie bogatej wyobraźni, by dostrzec wśród nich smoki, palmę kokosową, słonie, Buddę, a nawet… penis we wzwodzie (serio, jego zdjęcia są jednymi z najpopularniejszych fot z jaskini!). Dodaj do tego naturalne światło wpadające do jaskini przez ogromną dziurę, która jest jednocześnie wyjściem, i masz komplet: niezwykłe doświadczenie.

Chwilę po nim ponownie byliśmy na łodzi i płynęliśmy pomiędzy skałami. Wprost do hodowli pereł. Widzieliśmy już jedną (również w Wietnamie, na Phu Quoc) i wspominamy ją średnio; pamiętamy głównie sklep z biżuterią, z którego ani myśleliśmy skorzystać. Tym razem wizyta na farmie była jednak naprawdę ciekawa, bo z bliska zobaczyliśmy cały proces hodowli pereł. Nie jest to z pewnością wydarzenie z kategorii zmieniających życie :), ale fajnie było pogapić się na robotę pracowników farmy.

Później czekały nas już tylko lunch (pyszny!) i rejs do portu. No i długa, 3,5-godzinna podróż powrotna do Hanoi. A wszystko wyglądało tak:








Informacje praktyczne:
Zdecydowaliśmy się na wykupienie zorganizowanej wycieczki. Nie jesteśmy wielkimi fanami takiego rozwiązania, zdecydowanie lepiej zwiedza się nam samodzielnie, ale w przypadku Ha Long było to po prostu najprostsze rozwiązanie. Wybraliśmy 2-dniowy rejs z transportem z i do Hanoi (3,5-4h w jedną stronę), z jednym noclegiem na łodzi, dwoma lunchami, śniadaniem i kolacją. Ceny warto porównać w lokalnych biurach, ale niektóre łodzie wyglądały dość okropnie, więc nie zachęcamy do przesadnego oszczędzania. Na naszej (mimo, że jej standard był bardzo przyzwoity – wybraliśmy opcję pośrednią pomiędzy najtańszymi i najdroższymi) pojawiło się kilka małych karaluchów, które wywołały ogromny wieczorny pisk młodych turystek z Kanady. Nasza wersja wycieczki obejmowała też kajaki przy jednej z wysepek (warto!), zwiedzanie jaskini Sung Sot (zwanej również Amazing lub Surprising Cave) i wizytę w hodowli pereł. Teoretycznie w cenie była też lekcja gotowania, ale trudno nazwać lekcją wspólne skręcenie kilku sajgonek :)

Komentarze

Popularne posty