Wokół wyspy

Po gigantycznej burzy, która przewaliła się dziś nad wyspą (obiecuję, już nie będę mówić, że takiej to świat nie widział, bo świat natychmiast postanowił mi udowodnić, że może pokazać jeszcze więcej, a za więcej już dziękujemy :))) dzień zapowiadał się dziś nieco chłodniej, więc postanowiliśmy udać się na wycieczkę wokół naszej części wyspy.
Teoretycznie mieliśmy obejść górę na końcu wyspy wokół i wrócić inną drogą, ale droga nabroiła i zgubiła się nam po przystanku na plaży. Ale po kolei.
Szliśmy sobie i szliśmy, i szliśmy, a droga cały czas wyglądała mniej więcej tak:

Główna droga na Koh Jum
Tylko od czasu do czasu na horyzoncie pokazywały się wioski, które najczęściej kończyły się, kiedy tylko minęliśmy 4-5 domów. A domy mają dwa elementy wyposażenia obowiązkowego:
Skuter i antena telewizyjna w każdym domu :)
A największym przejawem cywilizacji była stacja benzynowa:
Stacja benzynowa na Koh Jum

No i tak szliśmy, i szliśmy, i szliśmy, aż zrobiło się gorąco (a jednak), a na horyzoncie zamajaczyła wskazówka na plażę. No to podążyliśmy za nią, bo i cóż innego mieliśmy do roboty? A na dole czekało na nas:
North Beach Koh Jum

North Beach Koh Jum

Wykąpaliśmy się zatem, bo jak tu było nie skorzystać z takiej okazji? A po kąpieli chcieliśmy wrócić na główną drogę, ale... się bestia zgubiła. To znaczy, my wiedzieliśmy, gdzie jest, poszliśmy tam, ale jej tam nie było. Jak sobie później obliczyliśmy, to się okazało, że była gdzieś, gdzie w ogóle być jej nie powinno. Znaleźliśmy się w miarę szybko :) ale wróciliśmy ostatecznie tą samą drogą, którą przyszliśmy. Słońce zaczęło prażyć ponownie (i żeby nie było, że marudzimy, zobaczcie sobie, jak wyglądają tu drogi):
Spękana ziemia na Koh Jum
więc zrobiliśmy mały przystanek na roti i zupę z noodlami. Mały stragan, parę pań, a smakowało, jakby sam Amaro gotował :) No i jeszcze wypiliśmy po puszce najlepszego w życiu sprajta z lodówki w pobliskim sklepiku. A później stał się cud i z niedalekiego domu wyszedł pan i zaproponował podwózkę! Nie za darmo oczywiście, ale cena była rozsądna, potargowaliśmy się tylko trochę dla zasady i wsiedliśmy w taksówkę, która dowiozła nas do domu. Taksówka wyglądała tak (na wyspie prawie nie ma samochodów, więc pasażerów wozi się na takich bocznych wózkach):

Taksówka na Koh Jum
A w hotelu czekało na nas jeszcze jedno bliskie spotkanie z małpami. Ale o tym jutro. Na specjalną prośbę dziś pokażemy tylko maleńką zajawkę:

Komentarze

  1. Sympatycznie wygląda ten Wasz gość :)) Czekam na więcej!
    Cieszę się, że napisaliście o tej drodze, która się zgubiła, wiecie dlaczego ;)

    Na pocieszenie mogę powiedzieć, że już niedługo będzie Wam chłodniej, aż zatęsknicie za tym skwarem i kąpielą w zupie ;) Tutaj mimo, że zapowiadają słońce i wysokie temperatury, to jakoś ani jednego, ani drugiego nie widać :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty