Chiang Mai - odsłona pierwsza

Wiemy, że wisimy Wam jeszcze masę zaległych zdjęć z BKK i Chiang Rai, ale to jest ta intensywna część naszego podróżowania - nie dajemy wieczorem rady spisać wszystkiego. Obiecujemy, że zaległości nadrobimy zalegając w jakimś hamaku z dobrym widokiem na wyspie :) Tymczasem - nasze pierwsze wrażenia z Chiang Mai.


Przede wszystkim, po spokojnym, na maksa wyluzowanym Chiang Rai, Chiang Mai wydało nam się okropnie zatłoczone, gwarne i... turystyczne. Nie jest to z pewnością miłość od pierwszego wrażenia, ale ciągle liczymy na - niekoniecznie szorstką - przyjaźń. Bo też - oprócz tego, co jak wiecie "uwielbiamy": skoków na bungee, rajdów safari, tajskiego paintballa i podobnych lokalnych atrakcji - w mieście można znaleźć sporo naprawdę fajnych rzeczy.

Na dziś wybraliśmy tour de Waty - niespieszne spacery od świątyni do świątyni, z przerwami tu i ówdzie na owocowe szaleństwa z ananasem w roli głównej (feat.: guawa). A niektóre Waty są tu naprawdę piękne, na przykład ten:
Wat Phan Tao 
Wat Phan Tao

Wat Phan Tao

Albo ten:
Wat Chedi Luang
Przez przypadek wkręciliśmy się też na niezłą imprezę. Anusawari Sam Kasat. Nie wiemy, co oni palili, ale muszą mieć naprawdę dobrego dealera!


W trakcie dnia odpadliśmy (nie uwierzylibyście, jaki tu jest upał!), więc wróciliśmy na chwilę do naszego hostelu. W tym czasie spadł deszcz. I znów - nie uwierzylibyście, jak bardzo można się w tym ukropie cieszyć z paru kropel orzeźwienia! Z nową energią ruszyliśmy więc znów:

podglądać małych kandydatów na mnichów:

zdobywać życiowe mądrości:
(a nie mówiliśmy?!)

i wreszcie oddawać się różnym rozrywkom na miejscowym nocnym bazarze. No, niektórym "rozrywkom" tylko przyglądać się z daleka :)

Dobranoc!

Komentarze

Popularne posty