Nuwara Eliya
Wczoraj napisaliśmy posta, ale na sam koniec nam go zjadło. Wstrętny Blogger! Nie napiszemy go ponownie, bo i tak wyszedł nie na temat: miał być o Nuwarze, a się rozgadaliśmy na temat pociągów i autobusów znowu... Za to dziś wracamy (choć z Waszej perspektywy piszemy o tym po raz pierwszy :)) do tematu Nuwary, zwłaszcza, że to czas najwyższy, bo jutro jedziemy dalej.
Zacznijmy od początku. Nuwara Eliya leży w górach. Nie pytajcie nas więc, czy mamy słońce, bo nie mamy. Mieliśmy tu nawet trochę deszczu. No i nic dziwnego, bo jesteśmy na prawie 1900 metrów n.p.m. Ale dziś na przykład dzień był idealny na to, co chcieliśmy robić.
A było to tak. Rano wsiedliśmy do lokalnego busa (3 pln za dwie osoby za dwadzieścia kilka kilometrów poza miasto :) i pojechaliśmy do pobliskich wodospadów. Wielkich. Wdrapaliśmy się na samą górę i jedząc samosy podziwialiśmy widoki. O takie widoki:
A jako bonus: zdjęcia z naszej podróży do Nuwary:
Zacznijmy od początku. Nuwara Eliya leży w górach. Nie pytajcie nas więc, czy mamy słońce, bo nie mamy. Mieliśmy tu nawet trochę deszczu. No i nic dziwnego, bo jesteśmy na prawie 1900 metrów n.p.m. Ale dziś na przykład dzień był idealny na to, co chcieliśmy robić.
A było to tak. Rano wsiedliśmy do lokalnego busa (3 pln za dwie osoby za dwadzieścia kilka kilometrów poza miasto :) i pojechaliśmy do pobliskich wodospadów. Wielkich. Wdrapaliśmy się na samą górę i jedząc samosy podziwialiśmy widoki. O takie widoki:
A to mała zapowiedź tego, o czym będzie jutro. Z naszej wycieczki do żelaznego punktu programu na Sri Lance - fabryki i plantacji herbaty :)
Cała dzisiejsza podróż kosztowała nas całe... 4,2 pln. Część drogi powrotnej przeszliśmy przez plantacje na piechotę, a na część złapaliśmy na stopa chłopaków z Bangladeszu na szkoleniu wojskowym na Sri Lance. Długa historia... Opowiemy ją przy okazji...
Nasi sąsiedzi z pociągu |
I nasz pociąg :) |
Komentarze
Prześlij komentarz