Namaste Nagarkot

W Bhaktapur podobało nam się bardzo. Tak bardzo, że właściwie moglibyśmy tam zostać trochę dłużej, ale, cóż, podróż wzywa. Po pożegnalnym spacerze wsiedliśmy więc do wypełnionego lokalsami busa do Nagarkot - uroczej wioski w górach - gdzie zamierzamy zwalczyć jet laga, połazić po wioskach i popróbować lokalnego jedzenia. Słowem: zamierzamy wstąpić na najprostszą drogę do nirvany.



Póki co wydaje się, że będzie to łatwe w miejscu pysznego jedzenia (a jednak! miało być tragicznie, a wcale nie jest), dzieci z za dużymi plecakami i fantastycznych widoków na góry. Zwłaszcza, że wybraliśmy hotel na końcu świata (a właściwie: już za nim, jeśli sugerować się nazwą hotelu przed naszym: at the end of the universe :)) i jest tu cicho (uff, po gwarnym Bhaktapur to miła odmiana, pewnie ostatnia w tej podróży), spokojnie i idealnie wprost, żeby robić nic. Ale spokojnie, zamierzamy jednak połazić wokół, więc wróćcie jutro po relację. A dziś tylko kilka fotek:






Komentarze

Popularne posty