Pokhara, we're lovin' it

Oj, przydała nam się ta Pokhara. Jest zupełnie inna niż większość azjatyckich miast, jakie znamy. Jest taka... wakacyjna. Jasne, nie dla każdego będzie to zaletą, ale nam akurat teraz pasuje. Spokój, możliwość posnucia się po ulicach, na których tylko od czasu do czasu słychać klaksony, gapienie się na jezioro, te sprawy.
No, ale powiedzcie sami, jak tu się nie gapić, skoro ono takie ładne o każdej porze? Tzn. nie ocenicie tego zbyt dobrze, bo łaziliśmy tam codziennie, i rano, i wieczorem, ale zdjęcia mamy głównie wieczorne. Poranki nad jeziorem musicie sobie wyobrazić :)
 

 


Ale nie samym gapieniem się człowiek żyje. Połaziliśmy też po starej części Pokhary, bardzo malowniczej, choć maleńkiej:


Odwiedziliśmy dwie wioski uchodźców z Tybetu i dwie tybetańskie świątynie:




Przy okazji raz jeszcze potwierdzamy: nasi są wszędzie:

Pośmigaliśmy też wzdłuż ryżowych pól, droga do których wiodła po chybotliwym mostku (zdaje się, że ci, co to się bali wjeżdżać windą w jednym takim warszawskim wieżowcu, nie przeszliby nawet 1/4 :P). Nawet niektóre miejscowe panie miały "miękkie kolana", ale warto było przejść, sami zobaczcie:








I nie pozostawaliśmy obojętni na prośbę pt. "one photo, please, show me, please!" :) Oto, co z tego wyszło:




PS. MN: czy to jest więcej zdjęć? :)

Komentarze

  1. Czuję się wywołana do tablicy :P I tak - pewnie postawiłabym jedną nogę na tym mostku, a druga zostałaby na stałym lądzie ;)
    Dziwne te konstrukcje z dwóch łódek i zadaszonej tratwy. Widzieliście jak ktoś na tym pływa?
    A zdjęcia są mega!

    OdpowiedzUsuń
  2. No pewnie! Dużo ludzi tu na tym śmiga! To prom do świątyni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, to jest więcej zdjęć, chociaż nie jestem w pełni usatysfakcjonowana ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty