Wyrównanie rachunków i… no właśnie

Jak przynajmniej część z Was wie, w miejscu, w którym się aktualnie znajdujemy, powinniśmy być 4 lata temu. Zrządzenie losu (pewnie tak miało być…) sprawiło, że wtedy tu nie dotarliśmy. Ci co nas znają, wiedzą, że „łatwi” nie jesteśmy i jak coś sobie postanowimy, to no matter what prędzej czy później tak się stanie. No i jesteśmy. Welcome to Philippines, they say!

Nasz pierwszy post będzie jednak o czymś nieco innym. Tak, powinniśmy na blogu ekscytować się, że w końcu tu jesteśmy (i jasne, że się ekscytujemy), ale póki co każda radosna myśl przesłoniona jest wspomnieniami dokładnie sprzed  roku. Byliśmy wtedy w Nepalu i odwiedzaliśmy dokładnie te same miejsca, które przychodzi nam dziś oglądać w TVN24/CNN/Al Jazeera czy innym kanale newsowym.
Gdy gdzieś na świecie przytrafiają się trzęsienia ziemi, huragany i inne podobne nieszczęścia, przyjmujemy to niejako z dobrodziejstwem inwentarza – tak po prostu jest. Jednak pierwszy raz klęska żywiołowa dotknęła miejsce, w którym byliśmy. Gdy wczoraj, z opóźnieniem, dotarliśmy  do hotelu w Manili, włączyliśmy CNN, pierwszym obrazem, jaki zobaczyliśmy, był hotel w Bhaktapur, w którym spaliśmy. Dotarliśmy tam zaraz po przylocie do Nepalu i pierwszą rzeczą, którą zobaczyliśmy po otwarciu okna, była piękna zabytkowa wieża świątyni. Na obrazkach z CNN hotel stał, wieży już nie było. Tak samo jak wielu innych w Kathmandu i Patan. Póki co nie widzieliśmy zdjęć z Pokhary, gdzie było epicentrum trzęsienia, a gdzie wg doniesień obszar jest totalnie zniszczony.

To uczy pokory. Mogliśmy tu nie móc przyjechać. Mogliśmy nic nie móc. Tymczasem – jutro wyprawa na rekiny wielorybie. I słońce, i plaża. I ogólnie dużo fajnych (mamy nadzieję) rzeczy przed nami. Tymczasem prosimy: zaplanujcie coś dobrego dla siebie i wyślijcie dużo ciepłych myśli gdzieś, gdzie są potrzebne. My nasze ślemy chłopakom z Nepalu…

Komentarze

Popularne posty