Hallo, hallo, tu Paryż :)
Tadaaaaam! Znów jesteśmy w Paryżu.W czasie (choć nie z jego powodu) Pucharu Sześciu Narodów. Dziś francuscy rugbyści walczyli w nim z Anglią - jak się domyślacie miało to mniej więcej taką rangę, jaką mają nasze polskie potyczki z Niemcami lub Rosją. Wszystkie ręce na pokład, wszystkie gardła do knajpy i kibicujemy. My wybraliśmy próby zrozumienia tego dziwnego sportu z naszego hotelowego pokoju, ale po 70 minutach oglądania nadal nie rozumiemy, o co w tym wszystkim chodzi, więc lepiej będzie, jak po prostu opowiemy, co tam w Paryżu słychać.
Zaraz po przyjeździe uświadomiliśmy sobie jeden zasadniczy błąd: nie wzięliśmy okularów słonecznych! A słońce tu od rana piękne! Taką zimę to my rozumiemy, a nie śniegi, mrozy, buro i w ogóle depresyjnie. Korzystając więc, ile tylko możemy, przespacerowaliśmy dziś połówkę Paryża i spieszymy donieść, co następuje.
Luty w Paryżu podoba się nam bardzo. Przede wszystkim nie ma, typowego dla paryskiego sierpnia, ryzyka bycia stratowanym przez hordę japońskich turystów z aparatem (ten dopisek w sumie nie jest potrzebny, bo oni występują wyłącznie w wersji z aparatem przyklejonym do ręki, prawda?), wejścia komuś w kadr przy najmniejszym ruchu w którąkolwiek ze stron i straty połowy czasu w kolejkach przypominających te z czasów słusznie minionych w Polsce. Notre Dame bez kolejki? Proszę bardzo. La Chapelle w 5 minut? Nie ma sprawy. To miła odmiana po naszych ostatnich wyprawach :)
Poza (ominiętą poprzednio z powodu kolejek właśnie) La Chapelle nie robiliśmy dziś nic specjalnego. Włóczyliśmy się trochę bez ładu i składu. Oto parę migawek. A więcej - od jutra :)
PS. Nasza paryska dobra passa trwa. Tym razem na dobry początek mamy upgrade pokoju, kawę, szlafroczki i te sprawy. Może nie jest to darmowy pobyt albo przelot z dopłatą, ale zawsze, nie? :)
Zaraz po przyjeździe uświadomiliśmy sobie jeden zasadniczy błąd: nie wzięliśmy okularów słonecznych! A słońce tu od rana piękne! Taką zimę to my rozumiemy, a nie śniegi, mrozy, buro i w ogóle depresyjnie. Korzystając więc, ile tylko możemy, przespacerowaliśmy dziś połówkę Paryża i spieszymy donieść, co następuje.
Luty w Paryżu podoba się nam bardzo. Przede wszystkim nie ma, typowego dla paryskiego sierpnia, ryzyka bycia stratowanym przez hordę japońskich turystów z aparatem (ten dopisek w sumie nie jest potrzebny, bo oni występują wyłącznie w wersji z aparatem przyklejonym do ręki, prawda?), wejścia komuś w kadr przy najmniejszym ruchu w którąkolwiek ze stron i straty połowy czasu w kolejkach przypominających te z czasów słusznie minionych w Polsce. Notre Dame bez kolejki? Proszę bardzo. La Chapelle w 5 minut? Nie ma sprawy. To miła odmiana po naszych ostatnich wyprawach :)
Poza (ominiętą poprzednio z powodu kolejek właśnie) La Chapelle nie robiliśmy dziś nic specjalnego. Włóczyliśmy się trochę bez ładu i składu. Oto parę migawek. A więcej - od jutra :)
PS. Nasza paryska dobra passa trwa. Tym razem na dobry początek mamy upgrade pokoju, kawę, szlafroczki i te sprawy. Może nie jest to darmowy pobyt albo przelot z dopłatą, ale zawsze, nie? :)
Makaroniki zjedzone?
OdpowiedzUsuńOtóż, nie uwierzysz, jeszcze nie. W Ladurée jakieś kolejki, więc czekamy na po-weekendzie :) Póki co obstawiamy serki, cydr/wino i naleśniki :)
UsuńHa! To jednak jakieś kolejki były ;))
Usuń